Wpisy archiwalne w kategorii
4) 150 - 200
Dystans całkowity: | 8464.86 km (w terenie 10.00 km; 0.12%) |
Czas w ruchu: | 270:21 |
Średnia prędkość: | 22.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.00 km/h |
Suma podjazdów: | 33482 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (78 %) |
Suma kalorii: | 59971 kcal |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 172.75 km i 7h 43m |
Więcej statystyk |
Yorkshire Dales - Hawes
Piątek, 14 sierpnia 2009Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 185.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Apollo |
Wycieczka do Yorkshire Dales.
Yorkshire Dales© Krisstof
Yorkshire Dales© Krisstof
Aysgarth Falls© Krisstof
Chamonix - Gaillard
Sobota, 25 lipca 2009Kategoria 4) 150 - 200, France, Switzerland - 2009
Km: | 162.11 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Hotel usytuowany byl w malej miejscowosci o nazwie Les Tines. Miejscowosc ta lezy w niedalekiej odleglosci od Chamonix a z pokoju hotelowego na 4 pietrze mialem wrecz boskie widoki na ogromne Alpy. Slonce juz od samego rana swiecilo a na szczytach gor widac bylo snieg, niesamowite wrazenie. Robilem mnostwo zdjec i wczesniej i pozniej jednak aparat wraz ze zdjeciami sie niestety stracil w pozniejszym czasie i jedyne co mi pozostalo to widoki uwiecznione w mojej pamieci...
Ruszylem w trase okolo godz. 8.00 i od razu wspinaczka. Hotel Excelsior w ktorym nocowalem znajdowal sie mniej wiecej na wysokosci 1050m n.p.m. a przede mna byly dwie przelecze 1462 i 1526, ktore osiagnalem okolo poludnia. Widoki po drodze takie ze dech zapieralo w piersiach nie tylko z wysilku. Po drodze mijalem urokliwe miasteczka, mnostwo strumykow z ktorych czerpalem orzezwiajaca, pyszna wode, kilka wodospadow, rzek, mostow i tuneli. Po wjechaniu na pierwsza przelecz Col de Montets usytuowana na wysokosci 1462m n.p.m. zrobilem sobie chwile odpoczynku, trzasnalem kilka pamiatkowych zdjec i zjechalem w szybkim tempie do granicy francusko-szwajcarskiej. Co ciekawe wszedzie na granicach staly budki graniczne ale oczywiscie stanowily one raczej atrakcje turystyczna ze wzgledu na fakt iz nikt granicy nie pilnowal. Zaraz po przekroczeniu granicy nastapila kolejna wspinaczka, jechalo mi sie calkiem niezle mimo upalu i po chyba godzinie osiagnalem kolejna przelecz - Col de la Forclaz - 1526m n.p.m. Na szczycie kolejne pamiatkowe zdjecia, odpoczynek i soczek w restauracji za 5 Euro i jazda w dol do Martigny. Chwilke po rozpoczeciu zjazdu byl parking z ktorego rozciagal sie cudowny widok na miasto Martgny ktore jak sie okazalo lezalo az 1000m ponizej miejsca w ktorym sie znajdowalem i ktore ostatecznie nie bylo dla mnie szczesliwe gdyz wlasnie tam zostal mi skradziony aparat.
Po szybkim zjezdzie w dol (1000m) znalazlem sie w ladnym miasteczku Martigny, postanowilem zrobic sobie zapasy w sklepie ale pech chial ze zostawilem aparat wraz z rowerem no i po wyjsciu ze sklepu juz go nie bylo. Ogarnelo mnie straszne zniechecenie i przygnebienie gdyz stracilem nie tylko moj aparat Konice-Minolte ktora zawsze robilem dobre zdjecia ale tez i wszystkie zdjecia ktore zrobilem podczas do tej pory. Ale co bylo robic, musialem jechac dalej. Jak sie okazuje nawet w Szwajcarii okazja czyni zlodzieja. Jeden koles ktory sie tam krecil z rozbrajajaca szczeroscia i lamana angielszczyzna rzekl "the world is not perfect" no i niestety mial racje. Z posepna mina dojechalem do jeziora genewskiego, ktore ukazalo mi swoje piekno. Czyste, ladne plaze, mnostwo jachtow a w tym jeden ogromny katamaran. Jak sie okazalo byl to tegoroczny zwyciezca jakichs regat i wszyscy mu zdjecia robili, no a ja nie mialem czym :/
Siedzac tak na lawce i zastanawiajac sie nad tym wszystkim dosiadlo sie do mnie starsze malzenstwo, ktore jak sie dowiedzialo ze jade az z Chamonix i do Genewy to z podziwu wyjsc nie mogli. Troche mnie tym podbudowali i po jakims czasie ruszylem dalej wzdluz jeziora Genewskiego mijajac po drodze piekne miejscowosci. Gdzies po drodze zatrzymalem sie i tak jak bylem ubrany wskoczylem do wody, ktora okazala sie wytchnieniem od upalu ktory caly dzien mi towarzyszyl. Dojechalem do Genewy, tam pokrecilem sie troche po promenadzie i po wielu przygodach wreszcie dojechalem do mojego hotelu.
Te miejscowsci nad jeziorem (Evian oraz Thonon-les-Bains) zrobily na mnie na tyle pozytywne wrazenie ze w ostatni dzien zamiast zwiedzac Genewe postanowilem jeszcze raz pojechac tam (jakies 45km w jedna strone) by porobic zdjecia z mojej komorki.
Ponizej wykres z trasy
Ruszylem w trase okolo godz. 8.00 i od razu wspinaczka. Hotel Excelsior w ktorym nocowalem znajdowal sie mniej wiecej na wysokosci 1050m n.p.m. a przede mna byly dwie przelecze 1462 i 1526, ktore osiagnalem okolo poludnia. Widoki po drodze takie ze dech zapieralo w piersiach nie tylko z wysilku. Po drodze mijalem urokliwe miasteczka, mnostwo strumykow z ktorych czerpalem orzezwiajaca, pyszna wode, kilka wodospadow, rzek, mostow i tuneli. Po wjechaniu na pierwsza przelecz Col de Montets usytuowana na wysokosci 1462m n.p.m. zrobilem sobie chwile odpoczynku, trzasnalem kilka pamiatkowych zdjec i zjechalem w szybkim tempie do granicy francusko-szwajcarskiej. Co ciekawe wszedzie na granicach staly budki graniczne ale oczywiscie stanowily one raczej atrakcje turystyczna ze wzgledu na fakt iz nikt granicy nie pilnowal. Zaraz po przekroczeniu granicy nastapila kolejna wspinaczka, jechalo mi sie calkiem niezle mimo upalu i po chyba godzinie osiagnalem kolejna przelecz - Col de la Forclaz - 1526m n.p.m. Na szczycie kolejne pamiatkowe zdjecia, odpoczynek i soczek w restauracji za 5 Euro i jazda w dol do Martigny. Chwilke po rozpoczeciu zjazdu byl parking z ktorego rozciagal sie cudowny widok na miasto Martgny ktore jak sie okazalo lezalo az 1000m ponizej miejsca w ktorym sie znajdowalem i ktore ostatecznie nie bylo dla mnie szczesliwe gdyz wlasnie tam zostal mi skradziony aparat.
Po szybkim zjezdzie w dol (1000m) znalazlem sie w ladnym miasteczku Martigny, postanowilem zrobic sobie zapasy w sklepie ale pech chial ze zostawilem aparat wraz z rowerem no i po wyjsciu ze sklepu juz go nie bylo. Ogarnelo mnie straszne zniechecenie i przygnebienie gdyz stracilem nie tylko moj aparat Konice-Minolte ktora zawsze robilem dobre zdjecia ale tez i wszystkie zdjecia ktore zrobilem podczas do tej pory. Ale co bylo robic, musialem jechac dalej. Jak sie okazuje nawet w Szwajcarii okazja czyni zlodzieja. Jeden koles ktory sie tam krecil z rozbrajajaca szczeroscia i lamana angielszczyzna rzekl "the world is not perfect" no i niestety mial racje. Z posepna mina dojechalem do jeziora genewskiego, ktore ukazalo mi swoje piekno. Czyste, ladne plaze, mnostwo jachtow a w tym jeden ogromny katamaran. Jak sie okazalo byl to tegoroczny zwyciezca jakichs regat i wszyscy mu zdjecia robili, no a ja nie mialem czym :/
Siedzac tak na lawce i zastanawiajac sie nad tym wszystkim dosiadlo sie do mnie starsze malzenstwo, ktore jak sie dowiedzialo ze jade az z Chamonix i do Genewy to z podziwu wyjsc nie mogli. Troche mnie tym podbudowali i po jakims czasie ruszylem dalej wzdluz jeziora Genewskiego mijajac po drodze piekne miejscowosci. Gdzies po drodze zatrzymalem sie i tak jak bylem ubrany wskoczylem do wody, ktora okazala sie wytchnieniem od upalu ktory caly dzien mi towarzyszyl. Dojechalem do Genewy, tam pokrecilem sie troche po promenadzie i po wielu przygodach wreszcie dojechalem do mojego hotelu.
Te miejscowsci nad jeziorem (Evian oraz Thonon-les-Bains) zrobily na mnie na tyle pozytywne wrazenie ze w ostatni dzien zamiast zwiedzac Genewe postanowilem jeszcze raz pojechac tam (jakies 45km w jedna strone) by porobic zdjecia z mojej komorki.
Ponizej wykres z trasy
Yorkshire Dales - Hawes
Niedziela, 5 lipca 2009Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 190.96 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:48 | km/h: | 21.70 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 2442m | Rower: | Apollo |
Shipley - Keighley - Kilnsey - Kettlewell - Hawes - Askrigg - Aysgarth - Leyburn - Bedale - Ripon - Harrogate - Otley - Shipley
Wycieczka do Yorkshire Dales a konkretniej do Hawes. Po drodze najwieksza gorka w okolicy. Bylo ciezko, ale wjechalem bez zatrzymywania sie :) Jest to trening przed moja wycieczka w Alpy, ktora nastapi juz niedlugo. Pogoda ladna, dobre warunki do jazdy
Yorkshire Dales
Hawes
W tym momencie chcialbym byc choc przez chwile jezem ;)
Leyburn
Wycieczka do Yorkshire Dales a konkretniej do Hawes. Po drodze najwieksza gorka w okolicy. Bylo ciezko, ale wjechalem bez zatrzymywania sie :) Jest to trening przed moja wycieczka w Alpy, ktora nastapi juz niedlugo. Pogoda ladna, dobre warunki do jazdy
Yorkshire Dales
Yorkshire Dales© Krisstof
Yorkshire Dales© Krisstof
Yorkshire Dales - River Wharfe© Krisstof
River Wharfe© Krisstof
Hawes
Hawes© Krisstof
Hawes© Krisstof
W tym momencie chcialbym byc choc przez chwile jezem ;)
Dziewczyna z jezem© Krisstof
Leyburn
Leyburn© Krisstof
Shipley - Keighley - Kettlewell
Sobota, 27 września 2008Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 189.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:27 | km/h: | 20.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Shipley - Keighley - Kettlewell - Hawes - Askrigg - Aysgarth - Leyburn - Ripon - Ripley - Harrogate - Otley - Shipley
Wycieczka do serca Yorkshire Dales czyli do uroczej miejscowosci Hawes. Po drodze mialem do pokonania najwyzsze wzniesienie jakie widzialem na wyspie liczace prawie 600m.n.p.m. Rok temu jechalem ta trasa i pamietam ze pod koniec podjazdu niemal "zdychalem". Tym razem bylo znacznie lepiej i wjechalem na sam szczyt bez postoju co uwazam za niezly postep w porownaniu z poprzednim wjazdem. Jednak te 8tys km w nogach w tym roku robi swoje ;)
Pogode mialem na trasie cudowna, sloneczko, wiaterek i optymalna temperatura. To juz ostatki takiej aury, pewnie w niedlugim czasie wszystko wroci do normy.
Ponizej wykres i mapa oraz zdjecia. Nie mam dokladnych statystyk wycieczki bo niestety na stronie motionbased gdy uploaduje plik .gpx wyswietla mi komunikat ze jest za duzy - dziwne to troche, ale juz nie mam sily czasem z tym gpsem.
Yorkshire Dales:
A z tej gorki zjezdzajac uzyskalem 74km/h czyli nieco mniej niz wynosi moj rekord :)
Hawes i jakis zlot motocyklistow, ktorych wszedzie zatrzesienie
Askrigg
Wycieczka do serca Yorkshire Dales czyli do uroczej miejscowosci Hawes. Po drodze mialem do pokonania najwyzsze wzniesienie jakie widzialem na wyspie liczace prawie 600m.n.p.m. Rok temu jechalem ta trasa i pamietam ze pod koniec podjazdu niemal "zdychalem". Tym razem bylo znacznie lepiej i wjechalem na sam szczyt bez postoju co uwazam za niezly postep w porownaniu z poprzednim wjazdem. Jednak te 8tys km w nogach w tym roku robi swoje ;)
Pogode mialem na trasie cudowna, sloneczko, wiaterek i optymalna temperatura. To juz ostatki takiej aury, pewnie w niedlugim czasie wszystko wroci do normy.
Ponizej wykres i mapa oraz zdjecia. Nie mam dokladnych statystyk wycieczki bo niestety na stronie motionbased gdy uploaduje plik .gpx wyswietla mi komunikat ze jest za duzy - dziwne to troche, ale juz nie mam sily czasem z tym gpsem.
Yorkshire Dales:
A z tej gorki zjezdzajac uzyskalem 74km/h czyli nieco mniej niz wynosi moj rekord :)
Hawes i jakis zlot motocyklistow, ktorych wszedzie zatrzesienie
Askrigg
Carlisle – Shipley
Sobota, 19 lipca 2008Kategoria 4) 150 - 200, Scotland - 2008
Km: | 170.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Carlisle – Penrith – Kendal – Bradford
Etap juz ostatni, ale jeden z najtrudniejszych. Nie dosyc, ze najdluzsza trasa to jeszcze po drodze najwyzsze wzniesienie a wszystko przez to ze sie troche zagapilem w pewnym momencie i pojechalem inna trasa niz 3 tygodnie wczesniej. Wyjechalem rano przed godz. 8.00 a do domu dojechalem po 22.00. Pogoda jak w calej Szkocji bardzo zmienna. Poczatkowo dosyc ladnie ale 40 km przed koncem zlapal mnie deszcz, jednak bliskosc konca wyprawy oraz mysl ze wreszcie bede mogl sie polozyc w swoim lozku dodawala mi sil.
Po 22giej dobiegl kres mej zyciowej wyprawy. Udalo mi sie zrealizowac wszystkie moje wczesniejsze zalozenia i plany a nawet wiecej. Nie planowalem dotarcia az do Kirkwall na Wyspach Orkney's ale jakos spontanicznie odwiedzilem rowniez i ten zakatek Szkocji. Mozna powiedziec ze zjechalem kraj Williama Wallace'a wzdluz i wszerz.
Opis oraz zdjecia do poszczegolnych dni bede wrzucal sukcesywnie bo jest tego tyle ze nie dam rady na jeden raz a ponadto wiecej informacji na temat wycieczki zamieszcze na swojej stronie ktorej adres podam jak tylko zakoncze jej projektowanie...
Etap juz ostatni, ale jeden z najtrudniejszych. Nie dosyc, ze najdluzsza trasa to jeszcze po drodze najwyzsze wzniesienie a wszystko przez to ze sie troche zagapilem w pewnym momencie i pojechalem inna trasa niz 3 tygodnie wczesniej. Wyjechalem rano przed godz. 8.00 a do domu dojechalem po 22.00. Pogoda jak w calej Szkocji bardzo zmienna. Poczatkowo dosyc ladnie ale 40 km przed koncem zlapal mnie deszcz, jednak bliskosc konca wyprawy oraz mysl ze wreszcie bede mogl sie polozyc w swoim lozku dodawala mi sil.
Po 22giej dobiegl kres mej zyciowej wyprawy. Udalo mi sie zrealizowac wszystkie moje wczesniejsze zalozenia i plany a nawet wiecej. Nie planowalem dotarcia az do Kirkwall na Wyspach Orkney's ale jakos spontanicznie odwiedzilem rowniez i ten zakatek Szkocji. Mozna powiedziec ze zjechalem kraj Williama Wallace'a wzdluz i wszerz.
Opis oraz zdjecia do poszczegolnych dni bede wrzucal sukcesywnie bo jest tego tyle ze nie dam rady na jeden raz a ponadto wiecej informacji na temat wycieczki zamieszcze na swojej stronie ktorej adres podam jak tylko zakoncze jej projektowanie...
Bradford - Penrith - Carlisle
Sobota, 28 czerwca 2008Kategoria 4) 150 - 200, Scotland - 2008
Km: | 165.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Bradford - Penrith - Carlisle
Tak wiec zaczalem swoja wyprawe dookola Szkocji. Przygotowywalem sie do niej dlugo i wreszcie nadszedl ten dzien w ktorym moglem spakowac swoje graty do przyczepki i ruszyc w najwieksza przygode swego zycia...
Godz. 6.00 - gotowy do startu, start!
Carlisle - godz. 17 - po 11h jazdy i pokonaniu 165km dotarlem do Carlisle. Mialem nawet sile, aby pozwiedzac jeszcze miasto.
Tak wiec zaczalem swoja wyprawe dookola Szkocji. Przygotowywalem sie do niej dlugo i wreszcie nadszedl ten dzien w ktorym moglem spakowac swoje graty do przyczepki i ruszyc w najwieksza przygode swego zycia...
Godz. 6.00 - gotowy do startu, start!
Carlisle - godz. 17 - po 11h jazdy i pokonaniu 165km dotarlem do Carlisle. Mialem nawet sile, aby pozwiedzac jeszcze miasto.
Bridlington - Flamborough - Bempton
Niedziela, 25 maja 2008Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 151.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Bridlington - Flamborough - Bempton - Reighton Gap - Filey - Scarborough - Robin Hood's Bay - Scarborough - Bridlington
Pobudka o godz. 8.00, nastepnie sniadanko przygotowane przez gospodarzy czyli full English breakfast (2 kielbaski, fasolka, tosty, jajko na miekko, boczek i smazony pomidor, czyli niezbyt smacznie ale za to kalorycznie). Po sniadaniu przygotowanie do wycieczki, ustawienie planu podrozy w GPS, zaopatrzenie w banany, winogrona, mandarynki, snickersy i 2.5 litra napojow. Plan byl taki by przemieszczac sie wzdluz wybrzeza na polnoc az do Whitby zagladajac po drodze do wszystkich ciekawszych zatoczek. Jak sie okazalo do Whitby jednak nie dojechalem, ale niewiele zabraklo. Za duzo postojow po drodze i czasu troche zabraklo.
Pierwszy etap wycieczki to Flamborough czyli bardzo malowniczy polwysep na polnocny wschod od Bridlington. Tak pieknych klifow jak tam to w zyciu nie widzialem (no moze poza Beachy Head niedaleko Eastbourne na poludniu Anglii). Chwile potem widzialem chyba jeszcze piekniejsze klify w Bempton. Miesci sie tam park krajobrazowy a klify robia imponujace wrazenie. Mam nadzieje ze widac to na zdjeciach, chociaz nie oddadza one tego co w rzeczywistosci. Tam mi zeszlo troche czasu bo klifow bylo duzo a ja zawsze chce zobaczyc jak najwiecej, taka juz moja natura podroznika :D
Nastepny etap to kolejna zatoczka Reighton Gap. Co mnie zaskoczylo to piekny camping, takiego duzego tez w zyciu nie widzialem chociaz potem okazalo sie ze widzialem jeszcze wiekszy. Kilka fotek, powrot do glownej trasy i dalsza jazda. Chwile potem natknalem sie wlasnie na ten wiekszy camping. Polozony tuz nad morzem ogromny kompleks wypoczynkowy z setkami kampingow i z ogromnym placem zabaw dla dzieci. Male miasteczko cempingowe z rozbudowana siecia drog, alei, sciezek i placow rozrywki. Troche za dlugo tam marudzilem i potem czasu na Whitby zabraklo, ale moze nastepnym razem sie uda.
Kolejny cel to Filey, potem Scarborough gdzie tlumy turystow byly takie ze ledwo przejechalem przez centrum. Piekna pogoda dopisywala aczkolwiek strasznie wialo i jak sie pozniej okazalo spalilem sie na nogach, rekach i nosie.
Ze Scarborough dalej na polnoc w kierunku Robin Hood's Bay. Wjechalem w park krajobrazowy gdzie glowna i jedyna atrakcja sa wrzosowiska, nawet ciekawy widok. Przed Robin Hood's Bay mialem dosyc lagodny podjazd natomiast ostry zjazd - nachylenie 25%. Po zjezdzie i chwilowym odpoczynku stwierdzilem ze juz za pozno na Whitby. Mialem juz w tym momencie 90km w nogach i wolalem za bardzo nie kombinowac.
Robin Hood's Bay jest wielka atrakcja turystyczna z pieknym miasteczkiem wbudowanym w klify. Kiedys byla to osada rybacka, teraz oczywiscie zyje z turystow. Ciekawostka jest zjazd glowna droga az nad samo morze. Nachylenie wynosi az 30% i nie odwazylem sie tam zjechac bo potem pewnie bym nie wjechal, a jeszcze czekala mnie wspinaczka pod gorke z ktorej zjezdzalem niedawno. Jako ze czas mnie juz gonil wsiadlem na rower i ruszylem w podroz powrotna. Gorka byla duzym wyzwaniem wiec w polowie musialem sie zatrzymac i odpoczac. Musze tez dodac, ze akurat trafilem na mgle ktora nie nastrajala mnie optymistycznie, ale jakos dalem rade. Potem juz powrot do Bridlington bez wiekszych postojow. W sumie przejechalem okolo 151 km, niestety GPS wlaczylem po okolo 6km od rozpoczecia podrozy wiec na wykresie jest troche mniej niz w rzeczywistosci.
A teraz zdjecia:
Bridlington:
Flamborough
Bempton Cliffs:
gdzies w trasie...
Primrose Valley - Camping:
inny camping:
Scarborough:
North Yorkshire
ponownie Scarborough, tym razem spowite mgla
Pobudka o godz. 8.00, nastepnie sniadanko przygotowane przez gospodarzy czyli full English breakfast (2 kielbaski, fasolka, tosty, jajko na miekko, boczek i smazony pomidor, czyli niezbyt smacznie ale za to kalorycznie). Po sniadaniu przygotowanie do wycieczki, ustawienie planu podrozy w GPS, zaopatrzenie w banany, winogrona, mandarynki, snickersy i 2.5 litra napojow. Plan byl taki by przemieszczac sie wzdluz wybrzeza na polnoc az do Whitby zagladajac po drodze do wszystkich ciekawszych zatoczek. Jak sie okazalo do Whitby jednak nie dojechalem, ale niewiele zabraklo. Za duzo postojow po drodze i czasu troche zabraklo.
Pierwszy etap wycieczki to Flamborough czyli bardzo malowniczy polwysep na polnocny wschod od Bridlington. Tak pieknych klifow jak tam to w zyciu nie widzialem (no moze poza Beachy Head niedaleko Eastbourne na poludniu Anglii). Chwile potem widzialem chyba jeszcze piekniejsze klify w Bempton. Miesci sie tam park krajobrazowy a klify robia imponujace wrazenie. Mam nadzieje ze widac to na zdjeciach, chociaz nie oddadza one tego co w rzeczywistosci. Tam mi zeszlo troche czasu bo klifow bylo duzo a ja zawsze chce zobaczyc jak najwiecej, taka juz moja natura podroznika :D
Nastepny etap to kolejna zatoczka Reighton Gap. Co mnie zaskoczylo to piekny camping, takiego duzego tez w zyciu nie widzialem chociaz potem okazalo sie ze widzialem jeszcze wiekszy. Kilka fotek, powrot do glownej trasy i dalsza jazda. Chwile potem natknalem sie wlasnie na ten wiekszy camping. Polozony tuz nad morzem ogromny kompleks wypoczynkowy z setkami kampingow i z ogromnym placem zabaw dla dzieci. Male miasteczko cempingowe z rozbudowana siecia drog, alei, sciezek i placow rozrywki. Troche za dlugo tam marudzilem i potem czasu na Whitby zabraklo, ale moze nastepnym razem sie uda.
Kolejny cel to Filey, potem Scarborough gdzie tlumy turystow byly takie ze ledwo przejechalem przez centrum. Piekna pogoda dopisywala aczkolwiek strasznie wialo i jak sie pozniej okazalo spalilem sie na nogach, rekach i nosie.
Ze Scarborough dalej na polnoc w kierunku Robin Hood's Bay. Wjechalem w park krajobrazowy gdzie glowna i jedyna atrakcja sa wrzosowiska, nawet ciekawy widok. Przed Robin Hood's Bay mialem dosyc lagodny podjazd natomiast ostry zjazd - nachylenie 25%. Po zjezdzie i chwilowym odpoczynku stwierdzilem ze juz za pozno na Whitby. Mialem juz w tym momencie 90km w nogach i wolalem za bardzo nie kombinowac.
Robin Hood's Bay jest wielka atrakcja turystyczna z pieknym miasteczkiem wbudowanym w klify. Kiedys byla to osada rybacka, teraz oczywiscie zyje z turystow. Ciekawostka jest zjazd glowna droga az nad samo morze. Nachylenie wynosi az 30% i nie odwazylem sie tam zjechac bo potem pewnie bym nie wjechal, a jeszcze czekala mnie wspinaczka pod gorke z ktorej zjezdzalem niedawno. Jako ze czas mnie juz gonil wsiadlem na rower i ruszylem w podroz powrotna. Gorka byla duzym wyzwaniem wiec w polowie musialem sie zatrzymac i odpoczac. Musze tez dodac, ze akurat trafilem na mgle ktora nie nastrajala mnie optymistycznie, ale jakos dalem rade. Potem juz powrot do Bridlington bez wiekszych postojow. W sumie przejechalem okolo 151 km, niestety GPS wlaczylem po okolo 6km od rozpoczecia podrozy wiec na wykresie jest troche mniej niz w rzeczywistosci.
A teraz zdjecia:
Bridlington:
Flamborough
Bempton Cliffs:
gdzies w trasie...
Primrose Valley - Camping:
inny camping:
Scarborough:
North Yorkshire
ponownie Scarborough, tym razem spowite mgla
Shipley - Keighley - Skipton
Sobota, 15 września 2007Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 189.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:48 | km/h: | 21.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Shipley - Keighley - Skipton - Kettlewell - Gayle - Hawes - Askrigg - Aysgarth - Leyburn - Middleham - Masham - Ripon - Harrogate - Yeadon - Shipley
Dzisiaj wybralem sie w podobna podroz jak tydzien temu. Podobna byla do okolo 80 km, potem pojechalem nowa - dluzsza trasa. Niestety moj Garmin zawiodl mnie po raz pierwszy i nie zapisal danych z wycieczki :((( Musze polegac na zwyklym liczniku, ktory jednak nie odmierza odleglosci tak perfekcyjnie jak Garmin.
Na szczescie mam duzo fajnych fotek, ktore mozecie ogladnac ponizej. Cala trase wial silny przedni i boczny wiatr co utrudnialo pedalowanie. Do tego sloneczko wyszlo gdzies okolo setnego kilometra, wczesniej ciezkie chmury wisialy na niebosklonie przez co jazda nie byla tak komfortowa jak byc powinna ;)
Dzisiaj wybralem sie w podobna podroz jak tydzien temu. Podobna byla do okolo 80 km, potem pojechalem nowa - dluzsza trasa. Niestety moj Garmin zawiodl mnie po raz pierwszy i nie zapisal danych z wycieczki :((( Musze polegac na zwyklym liczniku, ktory jednak nie odmierza odleglosci tak perfekcyjnie jak Garmin.
Na szczescie mam duzo fajnych fotek, ktore mozecie ogladnac ponizej. Cala trase wial silny przedni i boczny wiatr co utrudnialo pedalowanie. Do tego sloneczko wyszlo gdzies okolo setnego kilometra, wczesniej ciezkie chmury wisialy na niebosklonie przez co jazda nie byla tak komfortowa jak byc powinna ;)
Shipley - Keighley - Skipton
Sobota, 8 września 2007Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 173.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:21 | km/h: | 20.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Shipley - Keighley - Skipton - Kilnsey - Kettlewell - Buckden - Wether Fell - Hawes - Aysgarth - Buckden - Kettlewell - Kilnsey - Grassington - Bolton Abbey - Ilkley - Otley - Guiseley - Shipley
To byla rekordowa pod kazdym wzgledem wyprawa :) Celem mojej podrozy byly 2 miasteczka - Hawes oraz Aysgarth w sercu Yorkshire Dales oddalone okolo 80 km od miejsca w ktorym mieszkam. Zanim dojechalem do Hawes musialem "rozprawic" sie z niemala gorka. To jak do tej pory nawieksza na jaka wjechalem i nie wiem czy jeszcze gdzies w okolicy jest wieksza. 593m n.p.m zrobily wrazenie na moich nogach :) Widoczki jednak byly tego warte, a jaka satysfakcja. Ech, dla takich chwil warto zyc, zdalem sobie sprawe, ze ja to po prostu kocham. W drodze powrotnej trafilem na kolejna gorke, byla troche mniejsza, ale bylem juz na tyle wyczerpany ze na wierzcholek wtargalem sie na nogach ;)
A teraz troche statystyk ukazujacych dlaczego ta wycieczka byla rekordowa :)
- Najdluzsza trasa - 173.9 km
- Najwieksza predkosc max - 74.5 km/h
- Najszybsze max tetno - 192 uderzen/min
- Najwieksza gorka - 593m n.p.m.
- Najwieksza ilosc spalonych kalorii - 7910
- Najwiekszy spadek - 25%
- Najwiekszy podjazd - 25%
- Najwieksze sumaryczne przewyzszenie - 3556m
- Najdluzszy czas jazdy - 8h 21min
Ponizej zamieszczam screeny ze strony Motion Based, gdzie uploaduje dane z mojego garminka. Tutaj slad satelitarny i wszystkie dane z wycieczki
Wykres graficzny ukazujacy zroznicowanie terenu na przebytej trasie
A tutaj widac jak wygladala moja trasa
A teraz troche fotek, milego ogladania i zapraszam do komentowania :)
To byla rekordowa pod kazdym wzgledem wyprawa :) Celem mojej podrozy byly 2 miasteczka - Hawes oraz Aysgarth w sercu Yorkshire Dales oddalone okolo 80 km od miejsca w ktorym mieszkam. Zanim dojechalem do Hawes musialem "rozprawic" sie z niemala gorka. To jak do tej pory nawieksza na jaka wjechalem i nie wiem czy jeszcze gdzies w okolicy jest wieksza. 593m n.p.m zrobily wrazenie na moich nogach :) Widoczki jednak byly tego warte, a jaka satysfakcja. Ech, dla takich chwil warto zyc, zdalem sobie sprawe, ze ja to po prostu kocham. W drodze powrotnej trafilem na kolejna gorke, byla troche mniejsza, ale bylem juz na tyle wyczerpany ze na wierzcholek wtargalem sie na nogach ;)
A teraz troche statystyk ukazujacych dlaczego ta wycieczka byla rekordowa :)
- Najdluzsza trasa - 173.9 km
- Najwieksza predkosc max - 74.5 km/h
- Najszybsze max tetno - 192 uderzen/min
- Najwieksza gorka - 593m n.p.m.
- Najwieksza ilosc spalonych kalorii - 7910
- Najwiekszy spadek - 25%
- Najwiekszy podjazd - 25%
- Najwieksze sumaryczne przewyzszenie - 3556m
- Najdluzszy czas jazdy - 8h 21min
Ponizej zamieszczam screeny ze strony Motion Based, gdzie uploaduje dane z mojego garminka. Tutaj slad satelitarny i wszystkie dane z wycieczki
Wykres graficzny ukazujacy zroznicowanie terenu na przebytej trasie
A tutaj widac jak wygladala moja trasa
A teraz troche fotek, milego ogladania i zapraszam do komentowania :)