Krapkowice, Gogolin, 2012.05.06
Niedziela, 6 maja 2012Kategoria 4) 150 - 200
Km: | 168.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:12 | km/h: | 23.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 19.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 708m | Rower: | Champion |
Trasa: Gliwice - Kedzierzyn Kozle - Glogowek - Krapkowice - Gogolin - Strzelce Opolskie - Toszek - Pyskowice - Gliwice
Tradycyjnie w weekend postanowilem troszke popedalowac. W planie mialem wycieczke do Czech a dokladniej do miasteczka Krnov, ale po drodze plany ulegly zmianie. Po pierwsze, troszke glowa mnie bolala po wczorajszych 3 browarach, po drugie - ciemne chmury gromadzily sie na horyzoncie, a po trzecie - postanowilem wrocic wczesniej by ogladnac mecze ostatniej kolejki E-klasy.
Tak wiec wycieczke do Krnova musze przelozyc co najmniej o tydzien.
Po drodze mialem kilka sytuacji. Po pierwsze to wpadlem raz w niezla dziure, az widelki wydaly z siebie glosny jek, po drugie - w okolicy G. Sw. Anny doczepilem sie do jednego kolarza, po jakims czasie dal znak reka ze skreca w prawo, w tym czasie inny kolarz akurat wyjezdzal z tej ulicy i myslal ze skrecamy obaj podczas gdy ja jechalem dalej prosto. No i niewiele brakowalo a stuknelibysmy sie niezle ale zdazylem go wyminac. Krzyknalem tylko "uwazaj" i pojechalem dalej. Kolejna ciekawostka byla wspolna jazda od Toszka do Pyskowic z pewnym rowerzysta z Rudy Sl., ktory przygotowuje sie do pol-triathlonu w Suszu. Namawial mnie bym tez wzial udzial kiedys, ale u mnie z bieganiem to cieniutko.
No i jeszcze jedna niemila sprawa: pierwszy raz zdarzylo mi sie aby samochod mnie mijajacy przejechal tak blisko, ze poczulem lusterko na swojej nodze. Na szczescie nie bolalo, ale w szoku bylem dlugo.
Tradycyjnie w weekend postanowilem troszke popedalowac. W planie mialem wycieczke do Czech a dokladniej do miasteczka Krnov, ale po drodze plany ulegly zmianie. Po pierwsze, troszke glowa mnie bolala po wczorajszych 3 browarach, po drugie - ciemne chmury gromadzily sie na horyzoncie, a po trzecie - postanowilem wrocic wczesniej by ogladnac mecze ostatniej kolejki E-klasy.
Tak wiec wycieczke do Krnova musze przelozyc co najmniej o tydzien.
Po drodze mialem kilka sytuacji. Po pierwsze to wpadlem raz w niezla dziure, az widelki wydaly z siebie glosny jek, po drugie - w okolicy G. Sw. Anny doczepilem sie do jednego kolarza, po jakims czasie dal znak reka ze skreca w prawo, w tym czasie inny kolarz akurat wyjezdzal z tej ulicy i myslal ze skrecamy obaj podczas gdy ja jechalem dalej prosto. No i niewiele brakowalo a stuknelibysmy sie niezle ale zdazylem go wyminac. Krzyknalem tylko "uwazaj" i pojechalem dalej. Kolejna ciekawostka byla wspolna jazda od Toszka do Pyskowic z pewnym rowerzysta z Rudy Sl., ktory przygotowuje sie do pol-triathlonu w Suszu. Namawial mnie bym tez wzial udzial kiedys, ale u mnie z bieganiem to cieniutko.
No i jeszcze jedna niemila sprawa: pierwszy raz zdarzylo mi sie aby samochod mnie mijajacy przejechal tak blisko, ze poczulem lusterko na swojej nodze. Na szczescie nie bolalo, ale w szoku bylem dlugo.