Wales, stage 2
Sobota, 23 kwietnia 2011Kategoria 3) 100 - 150, Wales - 2011
Km: | 116.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Apollo |
Trasa: Chester - Wrexham - Coedpoeth - Gwynfryn - Pen-y-Stryt - Horseshoe Pass - Llangollen - Corwen - Cynwyd - Llandrillo - Bala - Llanycil - (campsite) - Llanuwchllyn - Llangover - Bala - (campsite)
Z Chester wyjechalem dosyc pozno bo okolo poludnia - byl to efekt zwiedzania, robienia zakupow jak i siedzenia przez moment w bibliotece - musialem skorzystac z netu by sprawdzic polozenie tych gorek ktore chcialem zaliczac. Jakims przypadkiem utracilem w GPSie w komorce punkty docelowe, ktore zapisalem dzien wczesniej i musialem jeszcze raz na googlemap sprawdzac.
Po wyjechaniu z Chester wjechalem na ruchliwa droge na Wrexham, ktora pokonalem dosc szybko. Z Wrexham odbilem na Pen-y-Stryt a z tamtad juz na Horseshoe Pass czyli jeden z 5 celow mojej podrozy (wtedy jeszcze myslalem ze zdobede wszystkie 5). Po wjechaniu na szczyt i zrobieniu kilku zdjec, zjechalem w dol do miejscowosci Llangollen pelnej turystow. Miejscowosc ta bedzie mi sie kojarzyc z pewnym ciekawym zdarzeniem. Otoz, gdy tak sobie jechalem powoli w centrum miasteczka, zauwazylem kolarza stojocego na chodniku i machajacego w moim kierunku. Gdy do niego podjechalem, zapytal czy posiadam pompke. Oczywiscie ze posiadam, dalem mu ja a on zaczal pompowac swoj rower i jednoczesnie rozmawialismy. Po jakims czasie zauwazylem ze kolega ma problemy i pompowanie mu nie idzie - wzialem wiec pompke i zauwazylem ze nie odkrecil wentyla! OMG, co to za kolarz jak nie wie nawet takich podstawowych rzeczy jak napomppowac detke, lol. No wiec mu ja napompowalem, zakrecilem wentyl, pozegnalismy sie (gosc byl Irlanczykiem o imieniu Ken, ktory przyjechal na kilka dni) i gdy juz jechalismy w przeciwnych kierunkach, katem oka dostrzeglem ze sie zatrzymal i znowu machal do mnie. Okazalo sie ze w tylnim kole rowniez nie mial powietrza. Co ciekawe nie zlapal zadnej gumy, po prostu chyba jezdzil na flaku. Jakis dziwny byl to kolarz, ale nie wnikalem w szczegoly :)
Z tej miejscowosci planowalem udac sie na poludnie jednak po przejechaniu kilometra i sprawdzeniu jaka odleglosc mam do najblizszej gorki (czyli okolo 150km) stwierdzilem ze nie dam rady zaliczyc wszystkich pieciu i zmienilem plan jazdy. Udalem sie na zachod nad jezioro Bala by tam przenocowac na kempingu a z rana nastepnego dnia uderzyc na inna gorke. Tak tez uczynilem i po kilku godzinach okolo 20.00 zameldowalem sie w uroczej miejscowosci Bala nad jeziorem o tej samej nazwie. Udalem sie od razu na kemping, ktory wiedzialem ze jest jakies 5 km za ta miejscowoscia. Tam rozbilem namiot, zostawilem graty i jeszcze postanowilem objechac jeziorko bo mialem przejechanych ponizej 100km tego dnia a przeciez dystans ponizej 100km to troche malo jak na mnie ;) Objechalem wiec jeziorko i zatrzymalem sie jeszcze na zakupy w Bala. Mimo poznej pory sklepik Spar byl jeszcze czynny i poza zywnoscia kupilem rowniez oryginalna walijska musztarde (jedyna pamiatka z Walii, jaka sobie sprawilem) oraz piwo, ktore zapomnialem wypic i wozilem caly nastepny dzien ;)
Po zakupach udalem sie na kamping, gdzie namiocik, karimata i spiwor juz na mnie czekaly :)
Ponownie Chester
Welcome to Wales
Wrexham
Horseshoe Pass - czyli pierwsze wzniesienie na mojej mapie
Llangollen
Bala - urocza miejscowosc polozona nad jeziorem o tej samej nazwie
Jezioro Bala - najwieksze w Walii
Glanllyn - Caravan and Camping Park, Bala Lake, North Wales
Z Chester wyjechalem dosyc pozno bo okolo poludnia - byl to efekt zwiedzania, robienia zakupow jak i siedzenia przez moment w bibliotece - musialem skorzystac z netu by sprawdzic polozenie tych gorek ktore chcialem zaliczac. Jakims przypadkiem utracilem w GPSie w komorce punkty docelowe, ktore zapisalem dzien wczesniej i musialem jeszcze raz na googlemap sprawdzac.
Po wyjechaniu z Chester wjechalem na ruchliwa droge na Wrexham, ktora pokonalem dosc szybko. Z Wrexham odbilem na Pen-y-Stryt a z tamtad juz na Horseshoe Pass czyli jeden z 5 celow mojej podrozy (wtedy jeszcze myslalem ze zdobede wszystkie 5). Po wjechaniu na szczyt i zrobieniu kilku zdjec, zjechalem w dol do miejscowosci Llangollen pelnej turystow. Miejscowosc ta bedzie mi sie kojarzyc z pewnym ciekawym zdarzeniem. Otoz, gdy tak sobie jechalem powoli w centrum miasteczka, zauwazylem kolarza stojocego na chodniku i machajacego w moim kierunku. Gdy do niego podjechalem, zapytal czy posiadam pompke. Oczywiscie ze posiadam, dalem mu ja a on zaczal pompowac swoj rower i jednoczesnie rozmawialismy. Po jakims czasie zauwazylem ze kolega ma problemy i pompowanie mu nie idzie - wzialem wiec pompke i zauwazylem ze nie odkrecil wentyla! OMG, co to za kolarz jak nie wie nawet takich podstawowych rzeczy jak napomppowac detke, lol. No wiec mu ja napompowalem, zakrecilem wentyl, pozegnalismy sie (gosc byl Irlanczykiem o imieniu Ken, ktory przyjechal na kilka dni) i gdy juz jechalismy w przeciwnych kierunkach, katem oka dostrzeglem ze sie zatrzymal i znowu machal do mnie. Okazalo sie ze w tylnim kole rowniez nie mial powietrza. Co ciekawe nie zlapal zadnej gumy, po prostu chyba jezdzil na flaku. Jakis dziwny byl to kolarz, ale nie wnikalem w szczegoly :)
Z tej miejscowosci planowalem udac sie na poludnie jednak po przejechaniu kilometra i sprawdzeniu jaka odleglosc mam do najblizszej gorki (czyli okolo 150km) stwierdzilem ze nie dam rady zaliczyc wszystkich pieciu i zmienilem plan jazdy. Udalem sie na zachod nad jezioro Bala by tam przenocowac na kempingu a z rana nastepnego dnia uderzyc na inna gorke. Tak tez uczynilem i po kilku godzinach okolo 20.00 zameldowalem sie w uroczej miejscowosci Bala nad jeziorem o tej samej nazwie. Udalem sie od razu na kemping, ktory wiedzialem ze jest jakies 5 km za ta miejscowoscia. Tam rozbilem namiot, zostawilem graty i jeszcze postanowilem objechac jeziorko bo mialem przejechanych ponizej 100km tego dnia a przeciez dystans ponizej 100km to troche malo jak na mnie ;) Objechalem wiec jeziorko i zatrzymalem sie jeszcze na zakupy w Bala. Mimo poznej pory sklepik Spar byl jeszcze czynny i poza zywnoscia kupilem rowniez oryginalna walijska musztarde (jedyna pamiatka z Walii, jaka sobie sprawilem) oraz piwo, ktore zapomnialem wypic i wozilem caly nastepny dzien ;)
Po zakupach udalem sie na kamping, gdzie namiocik, karimata i spiwor juz na mnie czekaly :)
Ponownie Chester
Welcome to Wales
Wrexham
Horseshoe Pass - czyli pierwsze wzniesienie na mojej mapie
Llangollen
Bala - urocza miejscowosc polozona nad jeziorem o tej samej nazwie
Jezioro Bala - najwieksze w Walii
Glanllyn - Caravan and Camping Park, Bala Lake, North Wales