Geneva - Chamonix
Piątek, 24 lipca 2009Kategoria 3) 100 - 150, France, Switzerland - 2009
Km: | 108.18 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Zgodnie z moimi planami wybralem sie na kilkudniowa wycieczke w nieznane, a oto szczegoly
23go wczesnie rano wyruszylem z Bradford do Liverpool skad mialem odlot do Genewy, wszystko odbylo sie planowo i o 16.15 miejscowego czasu bylem juz po odprawie na lotnsku w Genewie i zastanawialem sie co dalej. W pierwszej kolejnosci zaczalem poszukiwania wypozyczalni rowerow w ktorej zamowilem sobie bika. Niestety okazalo sie to nie takie proste i trafilem do nie tej wypozyczalni co trzeba. Jednak tam mieli lepszy rower i lepsza cene, a do tego zadeklarowali sie nawet wymienic pedaly na SPD i gdy juz wszystko bylo ustalone okazalo sie ze nie moga mi wypozyczyc na 3 dni tj od 24.07 do 26.06 ze wzgledu na to iz wszystkie rowery mieli zarezerwowane na sobote. Taki uklad (czyli wypozyczenie na piatek i niedziele) nie odpowiadal mi wiec musialem im podziekowac, a szukanie wlasciwej wypozyczalni zostawilem sobie na nastepny dzien bo zaczelo sie robic juz pozno a ja musialem znalezc moj hotel, ktory znajdowal sie we Francji jakies 10km od Genewy. Najprosciej byloby wynajac taxi ale ja lubie sobie utrudniac zycie i wybralem komunikacje miejska. Po kilku przygodach takich jak nieplanowana przesiadka z tramwaju do autobusu czy rozmowa na migi z pania kierowniczka innego busa - dotarlem do <<< hotelu >>> w miejscowosci Gaillard
Nastepny dzien czyli 24.07 przywital mnie z samego rana pieknym sloncem. O godzinie 8.20 bylem juz w Genewie, dosyc szybko znalazlem wypozyczalnie na dworcu i po zalatwieniu kilku formalnosci mialem juz rower ktorym mialem wybrac sie w Alpy. Byl to zwykly trek, zadna rewelacja, ale nie posiadali zadnych szosowek wiec musialem zadowolic sie tym co jest. Nie dostalem kasku mimo ze reklamowali sie na stronie iz kazdy dostaje. Nawet zestawu narzedzi nie bylo, "widocznie maja bezawaryjne te rowery" - pomyslalem sobie w duchu i ruszylem w trase. Plan byl taki iz udam sie do Chamonix pod gora Mont Blanc nastepnie zjade z drugiej strony gor nad jezioro Genewskie i wzdluz niego wroce do domu. Wedlug moich obliczen mialo byc okolo 220km i wtedy ludzilem sie ze uda mi sie to przejechac w ciagu dnia jednak jak sie pozniej okazalo byly to zludne nadzieje.
Moja miejscowosc byla na trasie do Chamonix wiec wstapilem jeszcze do domu by zaopatrzyc sie w kilka niezbednych rzeczy i ruszylem w trase.
Okazalo sie ze przez jakies 70km trasa jest glownie plaska ale wreszcie zaczelo sie porzadne wspinanie. Im blizej bylem Chamonix tym bardziej zaczela psuc sie pogoda. W Chamonix nastapilo zalamanie pogody, zrobilo sie ciemno, zaczelo padac, bylo juz dosyc pozno a ja bylem przemokniety i musialem zrewidowac swoje plany. Zostalo mi grubo ponad 100km do domu a byla juz 18sta godz. wiec nie mialem wyjscia, zaczalem szukac hotelu. Okazalo sie to nie takie proste bo wiekszosc byla albo pozajmowana albo kosmicznie droga. Wyjechalem wiec na trase i za Chamonix znalazlem fajny hotelik za przystepna cene w ktorym wzialem sobie porzadna kapiel i naladowalem akumulatory...
Ponizej mapka z trasy, zdjec niestety nie mam ale o tym pozniej...
23go wczesnie rano wyruszylem z Bradford do Liverpool skad mialem odlot do Genewy, wszystko odbylo sie planowo i o 16.15 miejscowego czasu bylem juz po odprawie na lotnsku w Genewie i zastanawialem sie co dalej. W pierwszej kolejnosci zaczalem poszukiwania wypozyczalni rowerow w ktorej zamowilem sobie bika. Niestety okazalo sie to nie takie proste i trafilem do nie tej wypozyczalni co trzeba. Jednak tam mieli lepszy rower i lepsza cene, a do tego zadeklarowali sie nawet wymienic pedaly na SPD i gdy juz wszystko bylo ustalone okazalo sie ze nie moga mi wypozyczyc na 3 dni tj od 24.07 do 26.06 ze wzgledu na to iz wszystkie rowery mieli zarezerwowane na sobote. Taki uklad (czyli wypozyczenie na piatek i niedziele) nie odpowiadal mi wiec musialem im podziekowac, a szukanie wlasciwej wypozyczalni zostawilem sobie na nastepny dzien bo zaczelo sie robic juz pozno a ja musialem znalezc moj hotel, ktory znajdowal sie we Francji jakies 10km od Genewy. Najprosciej byloby wynajac taxi ale ja lubie sobie utrudniac zycie i wybralem komunikacje miejska. Po kilku przygodach takich jak nieplanowana przesiadka z tramwaju do autobusu czy rozmowa na migi z pania kierowniczka innego busa - dotarlem do <<< hotelu >>> w miejscowosci Gaillard
Nastepny dzien czyli 24.07 przywital mnie z samego rana pieknym sloncem. O godzinie 8.20 bylem juz w Genewie, dosyc szybko znalazlem wypozyczalnie na dworcu i po zalatwieniu kilku formalnosci mialem juz rower ktorym mialem wybrac sie w Alpy. Byl to zwykly trek, zadna rewelacja, ale nie posiadali zadnych szosowek wiec musialem zadowolic sie tym co jest. Nie dostalem kasku mimo ze reklamowali sie na stronie iz kazdy dostaje. Nawet zestawu narzedzi nie bylo, "widocznie maja bezawaryjne te rowery" - pomyslalem sobie w duchu i ruszylem w trase. Plan byl taki iz udam sie do Chamonix pod gora Mont Blanc nastepnie zjade z drugiej strony gor nad jezioro Genewskie i wzdluz niego wroce do domu. Wedlug moich obliczen mialo byc okolo 220km i wtedy ludzilem sie ze uda mi sie to przejechac w ciagu dnia jednak jak sie pozniej okazalo byly to zludne nadzieje.
Moja miejscowosc byla na trasie do Chamonix wiec wstapilem jeszcze do domu by zaopatrzyc sie w kilka niezbednych rzeczy i ruszylem w trase.
Okazalo sie ze przez jakies 70km trasa jest glownie plaska ale wreszcie zaczelo sie porzadne wspinanie. Im blizej bylem Chamonix tym bardziej zaczela psuc sie pogoda. W Chamonix nastapilo zalamanie pogody, zrobilo sie ciemno, zaczelo padac, bylo juz dosyc pozno a ja bylem przemokniety i musialem zrewidowac swoje plany. Zostalo mi grubo ponad 100km do domu a byla juz 18sta godz. wiec nie mialem wyjscia, zaczalem szukac hotelu. Okazalo sie to nie takie proste bo wiekszosc byla albo pozajmowana albo kosmicznie droga. Wyjechalem wiec na trase i za Chamonix znalazlem fajny hotelik za przystepna cene w ktorym wzialem sobie porzadna kapiel i naladowalem akumulatory...
Ponizej mapka z trasy, zdjec niestety nie mam ale o tym pozniej...